Okładki instrukcji obsługi motopomp z lat 60. - ze zbiorów Konrada Nowaka

M-000 – Opis ogólny: motopompy w PRL

Motopompy – zwane dawniej czasem „artylerią strażacką” - zaczęły wypierać sikawki ręczne (których historia sięga starożytności), parowe i gazowe już w pierwszych dziesięcioleciach XX w., stając się z czasem absolutnie podstawowym sprzętem do podawania wody, a później również piany. Jednakże w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym, aż do końca tego okresu, w polskich strażach pożarnych nadal dominowały sikawki ręczne, przenośne i przewoźne. Mimo wszystko, liczba motopomp znajdujących się na wyposażeniu straży pożarnych stale rosła, a obok modeli importowanych – takich firm jak Rosenbauer, Magirus czy Flader – zaczęły pojawiać się motopompy produkcji krajowej (choć w znakomitej większości z zagranicznymi silnikami). Przed wybuchem wojny na polskim rynku pojawiło się przeszło wiele modeli krajowych „sikawek motorowych” (wówczas był to synonim słowa „motopompa”) kilku producentów, o różnych parametrach.

W Polsce Ludowej sytuacja radykalnie się zmieniła: dostępne były jednocześnie maksymalnie zaledwie 2 podstawowe typy motopomp. Było to o tyle pozytywne, iż zdecydowanie ułatwiało serwisowanie sprzętu i współpracę różnych jednostek podczas działań. Z drugiej strony, wszystkie straże pożarne były po prostu skazane na 1-2 standardowe typy motopomp, które niekoniecznie musiały odpowiadać ich potrzebom i wyobrażeniom. Import był bardzo skromny, ograniczał się właściwie do przewoźnych motopomp dużej wydajności.

Ważnym posunięciem nowej władzy była również rezygnacja z podjęcia planowej produkcji sikawek ręcznych, jako sprzętu przestarzałego i nieefektywnego, nieprzystającego do rosnących potrzeb. Była to decyzja dość racjonalna, szczególnie w kontekście planów kolektywizacji rolnictwa i znacznego uprzemysłowienia kraju. Proces wycofywania sikawek ze straży pożarnych trwał jednak jeszcze wiele lat. Przede wszystkim, produkcja motopomp nie była w stanie zaspokoić potrzeb wszystkich jednostek. Poza tym, jednostki OSP, które otrzymywały swoją pierwszą motopompę, bardzo często nie rezygnowały od razu z sikawek, używając ich równolegle z nowym sprzętem. W małych wioskach zdarzało się to jeszcze w latach 60. Nie jest znana dokładna i pewna data wycofania ostatnich sikawek ręcznych ze służby w strażach pożarnych – ale wg dzisiejszego stanu wiedzy miało to miejsce ok. 1969 roku.

Historia krajowej produkcji motopomp w okresie PRL-u jest nierozerwalnie związana z dwoma zakładami: Wytwórnią Sprzętu Mechanicznego nr 1 w Bielsku-Białej oraz Gliwickimi Zakładami Urządzeń Technicznych w Gliwicach. Każdy z nich przez prawie dwie dekady dostarczał strażom pożarnym w tysiącach egzemplarzy kolejne generacje motopomp krajowych. Pewne epizodyczne role odegrały też – wg obecnego stanu wiedzy, a więc ta lista może nie być pełna – WSK w Rzeszowie oraz oczywiście OBR OP/CNBOP.

Pierwszą krajową motopompą podstawowej wielkości M-800 (M 8/8) po wojnie była „Leopolia” PO-1, o wydajności 800 l/min @ 8 bar, produkowana od 1947 r. w WSM nr 1. W 1958 r. zmieniła ją znacznie nowocześniejsza, prostsza w obsłudze i nieco ekonomiczniejsza „Polonia” PO-3, występująca również w wariancie z układem i rozruchem elektrycznym - PO-3E. W 1972 lub 1973 r. wprowadzono do produkcji w GZUT kolejny i zarazem ostatni w PRL typ motopompy – PO-5. Do końca epoki nie doczekała się ona następcy.

Od końca lat 40. do lat 70. produkowano także mniejsze motopompy, przeznaczone przede wszystkim dla wiejskich OSP, jako sprzęt „minimalny”, mający zastąpić użytkowane wcześniej sikawki ręczne. Od 1948 r. wytwarzano w Bielsku-Białej „Leopolię” M-200 (M 2/6), zastąpioną na początku lat 60. modelem M-400 (M 4/4) PO-4/P-25, a w 1964 r. jej zmodyfikowaną wersją PO-4/P-26. Te dwie ostatnie – niejako wbrew pierwotnemu przeznaczeniu – były przez wiele lat stosowane w lekkich samochodach gaśniczych szybkiej interwencji w dużych miastach i zakładach – Żuk GLM-4 i GLBM 0,4/4. Na potrzeby tego ostatniego modelu, oznaczonego jako A151, skonstruowano w połowie lat 70. motopompę M 2/12, ale nie weszła ona do seryjnej produkcji.

Wspomniany wyżej import obejmował praktycznie wyłącznie agregaty pompowe wysokiej wydajności. Pierwszymi były dostarczone pod koniec lat 40., w ramach pomocy UNRRA, przewoźne motopompy brytyjskie marek Kerr-Drysdale, Standard Gwynne i Harland (oraz – poza ta kategorią - mała motopompa taczkowa Scammel). Kolejna fala importu nastąpiła w latach 70., po pożarze w czechowickiej rafinerii. Zakupiono wówczas, przede wszystkim dla jednostek resortowych, agregaty pompowe Rosenbauer i Ziegler. Sprowadzono również – prawdopodobnie tylko w jednym egzemplarzu – napędzany turbiną gazową przewoźny agregat WFG 32, produkowany w NRD.

Co ciekawe, w PRL podjęto próbę skonstruowania kompaktowego agregatu napędzanego silnikiem turbospalinowym, o wydajności ok. 3000 l/min. TP-3000 nie znalazł jednak szerszego zastosowania w strażach pożarnych.

W drugiej połowie lat 80. podjęto prace nad dalszym rozwojem konstrukcji motopompy M 8/8, oraz zbudowania własnego, dużego agregatu pompowego, ale już ich nie sfinalizowano. Po transformacji ustrojowej krajowa produkcja motopomp załamała się. Przede wszystkim, pod nóż poszły praktycznie wszystkie ZOSP, z których gros stanowiły jednostki typu „M”. Ogromny segment rynku przestał tym samym w ogóle istnieć. Terenowych OSP często nie stać było na zakup nowych motopomp. Nie bez znaczenia był fakt, iż zaczęto ponownie importować motopompy znanych światowych producentów (przede wszystkim Tohatsu i Rosenbauera). Ponadto, „klasyczne” motopompy zostały z czasem zapomniane przez rodzimą taktykę pożarniczą. Ich miejsce, jako sprzętu do dostarczania wody, przejęły motopompy pływające i duże agregaty pompowe. Jako sprzętu do prowadzenia bezpośrednich działań gaśniczych – występujące coraz powszechniej autopompy i agregaty wysokociśnieniowe. Ale starzejące się nieubłaganie PO-5, a czasem nawet i PO-3, do dziś dzielnie służą wielu jednostkom straży pożarnych autonomicznie lub jako wyposażenie samochodów pożarniczych (przede wszystkim GLM, GBM i cystern).(KN)